(Nienawidzę dawać tutyłów artom/żurnalom, więc zignorujcie to, co jest tam wyżej, dobrze?)
To kolejny wpis typu "ja wciąż żyję!". Myślałam, że zrobię się jakaś aktywniejsza, a tu kicha. To śmieszne, bo na dA siedzę praktycznie cały czas i przeglądam wasze i innych prace. Tyle tylko, że jestem leń śmierdzący i samej nie chce mi się nic dodawać/pisać i tak dalej. Czasem to nawet "add to favourites" nie chce mi się kliknąć. Powinnam się palić w piekle czy co.
W ogóle, wczoraj zaczęłam sobie robić nowe ID, myślałam sobie "zacznę wszystko od początku!". I dupa. Odeszłam na chwilę od kompa, wróciłam - wszystko się zacięło, a pracę szlag jasny wziął. Ma się to szczęście, nie? Ma, ma...
Jak tak dalej będę się obijać, to moje marzenia piorun trzaśnie i nic z tego nie wyjdzie. W ogóle, wyszło na to, że kilku osobom wciąż wiszę jakieś arty. A ja co? Nic. Siedzę se, patrzę se w ekran i walę w klawiaturę. Chociaż nawet to mi nie wychodzi, bo nawet pisanie jednego posta w RPGu zajmuje mi średnio pół godziny. (Przy dobrych wiatrach oczywiście.) A posty nie są jakoś wyjątkowo długie czy ambitne.
W ogóle, jestem głupia, za dużo rzeczy wzięłam sobie na głowę. Tam książka, tu książka, tu serialik, tam serialik, tu język holenderski, tam hiszpański, a to by się porysowało, popisało... Chociaż, przyznać muszę, że skupiam się ostatnio na grze (AC: Brotherhood) i to zabiera mi dużo czasu. Ale nie żałuję, jest warta każdej wolnej chwili. I powoli zbliżam się do końca... Niestety. Błąd tylko popełniłam, że zaczęłam całą tą przygodę od tej części. Żeby nie było, zapoznałam się dokładnie z poprzednimi. Tj. obejrzałam walktrought'i. Nawet książkę przeczytałam! Chociaż wiem, że to nie to samo, co po prostu czyste granie. Tak swoją drogą, wybuliłam całe 37 dolców na bluzkę z logiem Animusa. Jeszcze trochę i zostanę bankrutką!
W ogóle... Dziś były wyniki. Z obu egzaminów mam łącznie 67 punktów. Dochodzą jeszcze oceny, świadectwo z paskiem, wyróżnienie... No i razem mam 138 punktów. Nie wiem, czy to dużo/mało, ale chyba jest dobrze. I w sumie, obeszło się bez dramatów i płaczów.
No i nie złożyłam w końcu papierów do Plastyka. Tam, gdzie zamierzałam iść, jest totalnie niski poziom nauczania. Może gdybym mieszkała w większym mieście, takim Rzeszowie czy Krakowie na przykład, to sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Tam na pewno jest trudniej, a i poziom jest zapewne wyższy.
No mniejsza.
Wybieram się na profil matematyczno-angielski, w naszej kochanej, jasielskiej Cegielni.